Ważny wyrok dotyczący branży tłumaczeniowej – poznajmy go!

268
tłumacz google

To, że mamy tak bezproblemowy dostęp do internetu i związane z tym ułatwienie życia na wielu poziomach, bardzo cieszy. Nie zapominajmy jednak, że mimo rozwoju technologicznego pewnych rzeczy nie da się – mówiąc potocznie – przeskoczyć. Odnosi się to szczególnie do tłumaczeń, a dokładnie popularności Google Translate. Takie tłumaczenia są pełne błędów i nie mają wiele wspólnego z profesjonalnie wykonanym zadaniem, co ostatnio przyznał polski sąd. O jakim wyroku mowa i jakie ma to znaczenie dla branży tłumaczeniowej?

Google Translate – korzyści i zagrożenia

Nie ma wątpliwości, że wiele osób korzysta z dobrodziejstw, jakie zapewniają narzędzia Google. Jednym z popularniejszych jest Google Translate, i o ile sprawdza się jako pomoc przy amatorskich tłumaczeniach, gdy na przykład chcemy dla własnych potrzeb coś przełożyć z obcego na polski język (i na odwrót), to już kompletnie nie wytrzymuje próby w profesjonalnej pracy.

Niestety, wiele firm, idąc na skróty, korzysta z tego narzędzia przy każdej okazji, co jest zachowaniem karygodnym. Ostatni wyrok jednego z sądów rejonowych może położyć kres takim praktykom. Sędziowie orzekli, że tłumaczenie z użyciem Google Translate to de facto złamanie prawa. I to nie w sensie, że umowa została nienależycie wykonana, lecz nie została wykonana w ogóle.

Pierwsza taka sprawa sądowa

Tak orzekł Sąd Rejonowy Poznań – Stare Miasto w Poznaniu, XII Wydział Gospodarczy. Odnosi się on do sytuacji, gdy Google Translate wykorzystano w realizacji profesjonalnego zlecenia, a błędy, które w toku tego tłumaczenia powstały, sprawiły, że tekst został jednoznacznie oceniony jako bardzo słabej jakości. Oczywiście, orzeczenie dotyczy konkretnej umowy na zlecenie tłumaczenia, ale kto wie, czy w ślad za nim nie pojawią się kolejne o podobnej treści.

Wyrok jest nieprawomocny, ale – jak wskazują eksperci – to prawdopodobnie pierwszy przypadek w historii, gdy sąd powszechny podjął się oceny tłumaczenia wykonanego przez narzędzie oparte na sztucznej inteligencji. Patrząc na rozwój technologiczny, można przypuszczać, że w przyszłości Google Translate czy podobne rozwiązania (jak na przykład DeepL) będą jeszcze chętnie wykorzystywane, więc i spraw tego rodzaju przybędzie.

Jakie jest uzasadnienie sądu?

Niestety, nie mamy dostępu do całości wyroku, lecz uzasadnienie głównie dotyczy tego, co zostało ustalone pomiędzy biurem tłumaczeń a tłumaczem, czyli wykonawcą dzieła. Sąd orzekł, że tłumaczenie wykonano w sposób wadliwy. Tłumacz okazał się niekompetentny, a na dodatek użył w swojej pracy narzędzia, które nie zapewnia jakościowego tłumaczenia. Tekst przede wszystkim był niezrozumiały i w żaden sposób nie nadawał się do profesjonalnych zastosowań.

Wspomniano też o innych uchybieniach. Po pierwsze, wykorzystując darmowe narzędzie, nie zachowano warunków poufności, po drugie mogło też dojść do naruszenia prawa własności intelektualnej. Z (jeszcze) nieprawomocnego orzeczenia wynika też ciekawa rzecz, o jakiej wspomnieliśmy na początku tekstu. Mianowicie mowa jest o niewykonaniu umowy, a nie o nienależytym wykonaniu. W tym drugim przypadku zachowanie tłumacza zmierzało do wykonania obowiązku. Niewykonanie to zaś większy kaliber, gdyż wykonawca dzieła w żaden sposób nie spełnił świadczenia. Wrzucenie tekstu w Google Translate to nie tylko działanie niemające nic wspólnego z profesjonalnym tłumaczeniem, to brak podjęcia czynności translatorskich. Można więc powiedzieć, że mimo umowy zawartej między zleceniodawcą a tłumaczem, ten drugi nie dotrzymał jej postanowień.

Wyrok sądu powinien ucieszyć każdego, komu zależy na tym, by tłumaczenia zawsze były profesjonalne, bez pójścia drogą na skróty i wykorzystywania do tego celu narzędzi przeznaczonych do zastosowań amatorskich.

5/5 - (1 vote)