Tłumacz freelancer – mity i rzeczywistość

683
tłumacz

Freelancing to specjalna forma zarobkowania, która charakteryzuje się brakiem pracy na etacie przy jednoczesnym zaniechaniu prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Przez wielu określana jako praca „od zlecenia do zlecenia” lub „od umowy do umowy”, przy czym mowa tu oczywiście o umowach cywilnoprawnych. Wokół pracy jako tłumacz freelancer narosło wiele mitów i półprawd, które brutalnie weryfikują osoby rozpoczynające pracę w tej formie. Skonfrontujmy więc kilka powszechnych przekonań z realiami rynkowymi.Tłumacz freelancer

Łatwo zostać tłumaczem-freelancerem

Teoretycznie jest to zdanie prawdziwe, zakładając że jesteśmy wyposażeni w kompetencje niezbędne do wykonywania tłumaczeń. Sama bariera wejścia nie jest zbyt duża – wystarczy dostęp do internetu i laptop lub komputer, by świadczyć swoje usługi; pomocne okaże się też stworzenie strony wizytówkowej, ogłoszenie się na grupach i portalach. Warto jednak zauważyć, że o wiele łatwiejsze od wejścia na rynek freelancerów jest „wypadnięcie” z niego wskutek niesatysfakcjonującej jakości, opóźnień czy innych uchybień. Można zatem stwierdzić, że pierwsze 6 miesięcy to okres weryfikacji kompetencji, dopiero potem można stwierdzić, że jest się tłumaczem-freelancerem z prawdziwego zdarzenia. Podczas tego półrocznego odcinka może zdarzyć się wszystko, nie oznacza to jednak, że napotkane trudności czy łatwe scenariusze będą trwały wiecznie.

Środowisko freelancerskie jest mocno konkurencyjne i toksyczne

Tak naprawdę mit ten należy rozbić na dwie części – konkurencyjność środowiska freelancerskiego i jego toksyczność. Pierwsze zdanie jest prawdą, jednak nie oszukujmy się – niemal w każdej branży jest silna konkurencja, a nisza tłumaczy w dalszym ciągu nie jest w pełni wypełniona. Można więc znaleźć swój „kawałek tortu”, jeżeli weźmie się aktywny udział w poszukiwaniu zleceń. Co do toksyczności środowiska – można to włożyć między bajki, freelancing niewiele ma wspólnego z korporacyjnym wyścigiem szczurów i rzucaniem sobie kłód pod nogi. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy toksyna wylewa się z nas: obrażamy i oczerniamy naszych kolegów po fachu, wyśmiewamy klienta lub w jakikolwiek inny sposób działamy nieetycznie. Wówczas możemy być pewni, że środowisko tłumaczy-freelancerów obróci się przeciwko nam, a w konsekwencji narazimy się na ostracyzm społeczny i trudności z otrzymywaniem zleceń.

Tłumacz-freelancer podejmuje się tylko tych zleceń, na które ma ochotę

Ten jakże wyidealizowany obraz jest przez pierwsze kilka lat nierealny. Nie tylko będziemy musieli wykazać się wszechstronnością i dopasowaniem do panującego rynku, ale także na początkowym etapie nie będzie można wybrzydzać na tematykę tłumaczeń. Do każdego zlecenia konieczne jest podejście w sposób maksymalnie profesjonalny, tak by stabilnie i konsekwentnie budować sobie reputację i tworzyć silną markę. Po pewnym czasie do naszego grona zleceniodawców wpadną stali klienci, którzy staną się Twoim błogosławieństwem – to na nich osadzisz fundament swojej pracy. Kiedy będziesz już mieć gwarancję zarobku i stałości zleceń, wówczas będziesz mógł sobie pozwolić na odrzucenie tych ofert, które tematycznie lub objętościowo nie będą Ci pasować. Nie oczekuj jednak, że nastanie to szybciej niż za 2-3 lata wytężonej, intensywnej i konsekwentnej pracy.

Freelancer oznacza wolność i niezależność

Wolność i niezależność – owszem, ale od etatowego przesiadywania w tygodniu od 8 do 16 w miejscu zatrudnienia. Swoje obowiązki można wykonywać wszędzie – w kawiarni, na ogródku lub podczas podróży pociągiem. Również pora wywiązania się ze zlecenia zależy od freelancera – niektórzy mogą zabrać się do pracy po wykonaniu porannych obowiązków, a inni wręcz przeciwnie: preferują pracę późnym wieczorem lub nocą. We wszystkich innych kwestiach freelancer jest tak samo zależny, jak pracujący koledzy na etacie, a największym zobowiązaniem jest odpowiedzialność przed klientem. Ten sam klient jest także jego recenzentem, chlebodawcą i kontaktem społecznym, co doskonale dowodzi zależności tłumacza-freelancera od zleceniodawcy. Trzeba także pamiętać o zależności względem organów podatkowych – z otrzymywanych środków konieczne jest rozliczenie się, w przeciwnym wypadku freelancer może mieć naprawdę poważne problemy.

Tłumacz-freelancer zarabia satysfakcjonujące pieniądze

Tutaj konieczne jest dodanie pewnych warunków, które potwierdzą lub obalą tę tezę. Tak więc rozwińmy – tłumacz-freelancer zarabia satysfakcjonujące pieniądze, jeżeli:

  • Regularnie otrzymuje zlecenia za godziwe wynagrodzenie (czytaj: nie godzi się na wyzysk);
  • Pracuje sumiennie i z zaangażowaniem, by jego reputacja świadczyła o nim jak najlepiej;
  • Wykonuje swoje obowiązki skrupulatnie, tak by klienci chcieli z nim na stałe współpracować;
  • Poświęca na swoją pracę odpowiednią ilość czasu (czytaj: pracuje więcej niż 5 godzin tygodniowo);
  • Ma dobry kontakt z klientami, z pokorą wysłuchuje uzasadnionej krytyki oraz dziękuje za owocną współpracę;
  • Jest zorganizowany, potrafi nakładać odpowiedni priorytet na zlecenia i obowiązki;
  • Dobrze zarządza swoimi sprawami, czyli skrupulatnie się rozlicza i dobrze „szefuje” swojej pracy;

Lista wydaje się być długa, jednak nie należy się zrażać – jeśli znamy się na swoim fachu, praca z zaangażowaniem sprawia nam przyjemność, a kontakt z klientem nie stanowi dla nas problemu, wówczas możemy oczekiwać dobrych pieniędzy. Wynagrodzenie najczęściej jest o wiele lepsze, niż na tym samym stanowisku na etacie, jednak należy zwrócić na uwagę, że praca jako tłumacz-freelancer wiąże się z funkcjonowaniem jako „człowiek-orkiestra”. Poza samym świadczeniem usług translacyjnych, niekiedy będziemy musieli przejąć rolę menedżera, księgowego, doradcy klienta, a nawet windykatora niezapłaconych należności. Gwarantujemy jednak, iż praca jako tłumacz-freelancer daje ogrom satysfakcji i rozwija o wiele bardziej, niż na etacie.

5/5 - (1 vote)